Miód z drzew

Pierwsze Bartne Miodobranie w Puszczy Augustowskiej.

Leśnicy z Nadleśnictwa Augustów pobrali wczoraj (11.08) pierwszy miód z barci umieszczonych na drzewach kilka metrów nad ziemią. Barcie i kłody zostały wykonane w ramach projektu "Tradycyjne bartnictwo ratunkiem dzikich pszczół w lasach RDLP w Białymstoku". W miodobraniu uczestniczyli przedstawiciele samorządu lokalnego, duchowieństwa, pracownicy nadleśnictw oraz dziennikarze. W historię projektu i bartnictwa puszczańskiego wprowadził nas inicjator wydarzenia,  Adam Sieńko, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Augustów.

Pozyskanie bartnego miodu wymaga siły, sprawności i odporności na użądlenia pszczół. Adam Kolator –  nasz „augustowski" bartnik z Nadleśnictwa Augustów, na szczęście jest już  wprawiony w tajniki profesji bartniczej. Najpierw trzeba rozgrzać podkurzacz i z dobrze dymiącym wdrapać się po drabinie na wysokość 2-3 metrów, by otworzyć dłużnię (deskę zamykająca). Następnie zadymia się wnętrze otwartej barci. Po co to robić? Bartników przed żądłami pszczół może uchronić tylko podkurzanie. Mariusz Redo, leśniczy z Nadleśnictwa Supraśl, wyjaśnia to tak: pszczoły traktują dym jak element zagrożenia, napełniają wola zapasami miodu, robią cię ciężkie, mało ruchliwe, uśpione zbijają się w jedną gromadę, by chronić królową. Po chwili można dobrać się już do miodu. Miód wykraja się ostrym nożem, w plastrach razem z woskiem, pierzgą, a nawet z pojedynczymi pszczołami. I taki się zjada.

Dawniej taki miód nazywano „kapańcem", bo miód sam wycieka ciężkimi kroplami z komórek wosku. Miód bartny to produkt o najwyższej klasie czystości oraz wyśmienitych walorach smakowych: jasny, gęsty, delikatnie słodki i pachnący lasem. Produkowany przez dzikie pszczoły, zawiera w sobie nektar i pyłek pochodzący z roślin dziko rosnących w lasach, takich jak: mniszek lekarski, malina, kruszyna, rumianek, dziurawiec, dzika róża, jarząb pospolity i wrzos.

Po wykrajaniu części plastrów z miodem zamyka się ponownie szczelnie barć. Jesienią czekają kolejne prace bartnicze: podmiatanie, zabezpieczanie pszczół przed szkodnikami i czynnikami atmosferycznymi.

Zygmunt Gloger (Encyklopedia, t. I) w swojej relacji z początku XIX w podawał, że z jednego pnia bartnicy uzyskiwali 16 kg. miodu. Na miód bartny istniało od średniowiecza do XIX wieku duże zapotrzebowanie. Przeznaczony był na daninę, wynagrodzenia urzędników oraz na użytek własny. Zastępując cukier, służył jako przyprawa oraz lekarstwo. Wyrabiano z niego ulubiony przez szlachtę trunek – miód pitny, zwany syconym.

Jedno jest pewne, ten miód zasługuje na „cenę złota" (prawdopodobnie dzisiaj w Rosji 1 kg miodu bartnego kosztuje prawie 200 EUR).