Aktualności Aktualności

Komosa

Dla większości ludzi słowo to zapewne kojarzy się z komosą ryżową, rośliną z której pozyskuje się ziarna bogate w białko, zdrowe kwasy tłuszczowe oraz witaminy i składniki mineralne.

Jednak dla wielu osób, Komosa to ukryte w Puszczy Knyszyńskiej leśne jeziorko. Jadąc z Białegostoku w kierunku Supraśla, tuż za miejscowością Ogrodniczki znajduje się Rezerwat Krasne. Od południowego-zachodu granicę rezerwatu tworzy to właśnie bardzo urokliwe jeziorko. Jezioro Komosa jest sztucznie utworzonym zbiornikiem o powierzchni 18 ha, powstałym wskutek spiętrzenia puszczańskiej rzeczki o nazwie Pilnica. Znajdują się tu rybne stawy hodowlane. Jeziorko zostało utworzone w XIX wieku przez niejakiego Rybowicza, który miał farbiarnię sukna. Odławiano tutaj wielkie karpie królewskie, które trafiały na stoły zarówno panów, jak i biedaków. Choć na mapach Komosa przedstawiana jest jako jezioro, to jest to właściwie duży staw. Staw ten zarządzany jest obecnie przez Polski Związek Wędkarski Okręg w Białymstoku i służy do odchowu narybku. Dlatego też pomimo krystalicznie czystej wody obowiązuje tu zakaz kąpieli i połowu ryb. Jednak warto wybrać się w to miejsce aby podziwiać piękny krajobraz.

Wokół jeziorka poprowadzony został szlak turystyczny, dzięki któremu Komosę możemy obejść bez problemu dookoła. Spacer w tym niezwykłym miejscu to doskonała odskocznia od miejskiego zgiełku. Dzięki niesamowitej ciszy, zakłócanej jedynie przez dzikie ptactwo zamieszkujące to miejsce, nasz organizam odpoczywa i regeneruje się błyskawicznie. Dodatkowym argumentem do odwiedzenia tego miejsca są przepiękne widoki. Duży zbiornik wodny z zalesioną wyspą pośrodku, położony w puszczańskim lesie to doskonałe miejsce na plener fotograficzny. Spacerując wzdłuż jeziora warto zagłębić się w Puszczę, aby w pełni poczuć przyrodę wokół siebie.  W miejscach dawnych turzycowisk rosną olsy i łęgi. Dominującym zbiorowiskiem leśnym jest bór mieszany z dorodnym drzewostanem sosnowym z domieszką świerka. W runie można spotkać trzcinnika leśnego oraz borówki: czarną i brusznicę. Występują tu również: pszeniec zwyczajny, kosmatka owłosiona, przetacznik ożankowy, fiołek psi, szczawnik zajęczy, turzyca palczasta. Niemal na każdym kroku można również podziwiać łany przylaszczki pospolitej. Niektórzy szczęśliwcy napotkali tu podlegające ochronie wawrzynek wilczełyko. Wszechobecna woda sprawia, że świetnie czują się tu bobry. Ślady ich działalności tj. powalone drzewa, tamy i żeremia możemy napotkać na każdym kroku. Wiosną możemy obserwować gody żab. Pozytywne wrażenia potęgują chóry wydające gromadnie charakterystyczny głos godowy, potocznie zwany rechotem.

fot. Anna Jakimiuk

Na jeziorze Komosa, istnieje niewielka, zarośnięta wysepka. Dostępu do jej wnętrza broni gąszcz głogów i tarniny. Miejsce to owiane jest legendą przekazywaną przez okolicznych mieszkańców z pokolenia na pokolenie:

W dawnych czasach żył w okolicy pewien stelmach, którego nazywano Rudobrodym. Był on człowiekiem pracowitym i z czasem dorobił się ładnego domu otoczonego sadem oraz sporego kawałka ziemi. Byłby najpewniej całkiem zadowolony z życia, gdyby nie wielka nieśmiałość do płci nadobnej. Ta właśnie przypadłość powodowała, że mimo upływu lat wciąż wiódł samotny żywot. Rudobrody miał brata, hulakę i lekkoducha o imieniu Zbyszko. Zbyszko lubił wino, kobiety i śpiew, a i niewiasty lubiły jego wesołe towarzystwo.

 
Pewnej wiosny Rudobrody ujrzał nad brzegiem jeziora Komosa pannę przecudnej urody i zakochał się w niej bez pamięci. Wrodzona nieśmiałość nie pozwalała mu jednak oświadczyć się dziewczynie, chociaż bardzo pragnął pojąć ją za żonę. Tej samej wiosny Zbyszko spotkał Helenę, bo tak właśnie miała ona na imię. Młodzi bardzo przypadli sobie do gustu i wkrótce zostali kochankami. Zbyszko pragnął nawet poślubić dziewczynę i ustatkować się, lecz nie posiadał żadnego majątku. Ojciec dziewczyny nie chciał słyszeć o ślubie z golcem, więc kochankowie spotykali się potajemnie. Na miejsce schadzek wybrali sobie górkę porośniętą brzeziną, nad samym brzegiem jeziora Komosa. Rudobrody, cierpiąc piekielne katusze, zaczajał się wieczorami w pobliżu i podglądał kochanków. Im dłużej to trwało, tym większa złość i nienawiść wzbierała w sercu nieśmiałego brata. Przeżywał męki niespełnionej miłości i czuł jak wewnętrzny ogień trawi go od środka.

 
Pewnej wrześniowej nocy, podglądając zakochaną parę zrozumiał, że tylko śmierć może położyć kres jego cierpieniom. Z początku chciał zabić samego siebie. Kupił sznur konopny i wybrał solidne drzewo w pobliżu jeziora. Gdy jednak przyszło do wprowadzenia zamiaru w czyn, Rudobrody wystraszył się mąk piekielnych, jakie czekają samobójców i postanowił zgładzić swego brata, a następnie zdobyć Helenę. Następnej nocy zaczaił się w pobliżu miejsca schadzek i czekał aż brat się pojawi. Nad wyspą wstał księżyc, gdy z pobliskiego boru dobiegły pierwsze nawoływania młodych puszczyków. Rudobrody czuł jak koszula przykleja mu się do pleców, a palce drętwieją pod ciężarem wielkiego kamienia, którym postanowił zgładzić swego brata. Gdy zamilkły sowy, do uszu stelmacha dobiegł szelest zbliżających się w ciemności kroków. W momencie gdy postać zbliżyła się do drzewa, za którym się ukrywał, wyskoczył na ścieżkę rycząc jak zwierz i bez chwili namysłu uderzył. Trzask pękającej czaszki przeszył leśną ciszę. Rudobrody po raz pierwszy od owego feralnego, wiosennego wieczoru, gdy pierwszy raz ujrzał Helenę, poczuł ulgę. I wtedy światło księżyca oświetliło leżącą postać. W bladej poświacie leżała Helena.

 
Co było dalej wiedzą tylko leśne drzewa. Rudobrodego nikt więcej w okolicy nie widział. Ludzie jednak powiadają, że w sierpniowe noce, przy pełni księżyca, z wyspy na jeziorze Komosa dobiegają dziwne odgłosy. Czasami słychać płacz, a innym razem rozdzierający krzyk.”